Jak dobrze przeżyć Wielki Post?
Dzień, w którym piszę te słowa, to Środa Popielcowa, początek Wielkiego Postu. Wielu z nas uda się do swoich parafii i wspólnot, aby tam uczestniczyć w liturgii, w czasie której na głowach zostanie umieszczona odrobina popiołu, a nad nami wypowiedziane słowa „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” lub „Prochem jesteś i w proch się obrócisz”. Zaraz potem w kościołach rozpocznie się maraton różnych nabożeństw, które „mają służyć” owocnemu i głębokiemu przeżywaniu Wielkiego Postu. Czy jednak służą i czy takiego przeżywania Wielkiego Postu chciałby od nas Jezus Chrystus?
Nabożeństwa, nabożeństwa i – jeszcze raz – nabożeństwa
Chociaż w teologii kościoła rzymskokatolickiego najważniejszym świętem w kalendarzu liturgicznym jest Wielkanoc i trwa ona aż 50 dni, to jednak postronny obserwator intensywności życia liturgicznego (zwłaszcza w Polsce) musi odnieść wrażenie, że to nie Wielkanoc, ale Wielki Post zajmuje pierwsze miejsce. Ileż to w Wielki Poście mamy różnych propozycji religijnych. Gorzkie żale, nabożeństwa drogi krzyżowej, godzinki o męce Pańskiej, rekolekcje dla dzieci, młodzieży i dorosłych, i spowiedzi przedświąteczne to tylko niektóre z propozycji, z którymi spotkamy się w polskich kościołach w Wielkim Poście. Wielu ludzi żywi przekonanie, że aby dobrze przeżyć ten czas należy uczestniczyć w możliwie najszerszym spektrum tych nabożeństw. Niektórzy nawet robią sobie z tego swoiste wyzwanie, np. „Nie opuścić ani jednej drogi krzyżowej”, albo „Uczestniczyć w każdym nabożeństwie pasyjnym” (czyli drogi krzyżowej i gorzkich żali), albo w każdą środę i piątek powstrzymać się przed spożywaniem jakichkolwiek pokarmów (nie tylko mięsnych). Wygląda to, jakby niektórzy uczestniczyli w zawodach modlitewnych polegających na zaliczaniu jak największej ilości modlitewnych praktyk.
Owoce wielkopostnych nabożeństw
Pewnie bywa tak, że niektórym uczestnictwo w tak dużej ilości nabożeństw pomaga. Jednak szczerze mówiąc, nie znam takich ludzi. Znam natomiast wspólnoty zakonne (męskie i żeńskie), w których w Wielkim Poście następuje najwięcej kłótni i niesnasek. Znam też przypadki ludzi świeckich, dla których oddawanie się praktykom religijnym jest (niemalże) ważniejsze niż własna rodzina, przyjaciele, czy ludzie w potrzebie. Znam (Wy pewnie też znacie) liczne przykłady polityków, którzy obnoszą się ze swoją religijnością i nie przeszkadza im to w okłamywaniu obywateli, działaniach korupcyjnych, zdradzaniu mężów/żon czy niszczenia tych, którzy myślą inaczej niż oni. Owocem ich wielkopostnej (i nie tylko) pobożności na pewno nie jest to, o czym pisał św. Paweł jako o owocach ducha, czyli o miłości, radości, pokoju cierpliwości, uprzejmości, dobroci i wierności (Ga 5, 22).
Jeśli nie wielkopostne nabożeństwa to co?
Jeśli same praktyki religijne zwykle nie przynoszą dobrych owoców, to jak – w takim razie przeżyć okres Wielkiego Postu? Co robić, a czego unikać? Jakiego Wielkiego Postu chce od nas Jezus Chrystus i Kościół Powszechny?
Z pomocą w odpowiedzi na te pytania przychodzą nam czytania z Liturgii Słowa, które są odczytywane w kościołach począwszy od środy popielcowej aż do tzw. „soboty po Popielcu” czyli przez 4 pierwsze dni Wielkiego Postu. Swoją drogą, uważam, że są to najmocniejsze słowa wyjęte z Biblii, które Kościół odczytuje swoim wiernym w czasie liturgii Eucharystii. Słowa te stanową jasne wskazówki, ale są też solą w oku dla tych, którzy uważają, że najważniejszą rzeczą w przeżywaniu kontaktu z Bogiem są formy praktyk religijnych. Spróbujmy więc się im przyjrzeć.
Uczynki pobożne
W środę popielcową w kościołach odczytywany jest fragment z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 6, 1-6. 16-18), a pierwsze słowa, które wypowiada Jezus uderzają w samo sedno: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej bowiem nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie”. Jezusowi nie chodzi tutaj o to, abyśmy nie oddawali się praktykom religijnym publicznie, ale o to, aby one nie były realizowane z intencją pokazania się innym, wyrobienia sobie opinii osoby pobożnej, religijnej czy oddanej Bogu. Tymczasem ciągle jeszcze w wielu polskich społecznościach (zwłaszcza w środowiskach wiejskich) ludzi ocenia się na podstawie tego, czy chodzą do kościoła, czy też nie. Im kto bardziej religijny tym – w mniemaniu innych lepszy. Niestety takie chore myślenie zaszczepia się dzieciom. Te, które pochodzą z rodzin ateistycznych, albo nie praktykujących tak często jak inni, są piętnowane, a nawet odrzucane. To manifestowanie praktyk religijnych świetnie wykorzystują niektórzy politycy. Chętnie pokazują się na uroczystych Mszach i nabożeństwach, aby swoim potencjalnym wyborcom pokazać jak wspaniałymi są katolikami i zbijać na tym elektorat wyborczy. Tymczasem Jezus ostrzega nas wszystkich – jeśli Twoją intencją w wykonywaniu uczynków pobożnych jest pokazanie się ludziom to, to co robicie jest bezwartościowe. Gdy więc dajesz jałmużnę – nie trąb o tym przed sobą, jeśli się modlisz – to wejdź do swojej izdebki, a kiedy pościsz – nie bądź jak posępny obłudnik, który chce pokazać innym, że pości.
Jałmużna a modlitwa
Przytoczony wyżej tekst z Ewangelii Mateusza pokazuje też jasną hierarchię pobożnych uczynków. I nie jest to – jak przyjęło się w polskiej religijności – modlitwa, post i jałmużna, ale jałmużna, modlitwa i post. Ta kolejność pokazana przez Jezusa jest ogromnie ważna, powiedziałbym kluczowa. Jałmużna jest czynnym okazaniem miłości drugiemu człowiekowi, pomocą temu, który jest w trudnej sytuacji, bycie z człowiekiem w jego kłopotach. Wielu pobożnych ludzi mówi, że modlitwa jest najważniejsza i powinna być na pierwszy miejscu. Tymczasem modlitwa jest ważna, ale to potrzebujący człowiek powinien być na pierwszym miejscu. Bóg ustępuje człowiekowi w potrzebie miejsca. Jakież to niesamowicie wymowne i poruszające. Jakby Jezus chciał nam powiedzieć: „Najpierw zatroszcz się o tych, którzy tej troski wymagają, a dopiero potem stawaj przede mną na modlitwie”. Gdy tak właśnie odczytamy zamiar Jezusa to w naszym myśleniu powinien dokonać się przewrót kopernikański – najpierw drugi człowiek, a potem modlitwa.
Jakiego postu chce Jezus?
Post jest trzecią – w kolejności – praktyką religijną, której powinniśmy się oddawać w Wielkim Poście. Jednak znowu należy pamiętać o sprawie kluczowej – post nie jest celem samym w sobie, on ma być środkiem. Jeśli poszcząc nie jesteś w stanie okazywać miłości ludziom, których spotykasz w swojej codzienności – przestań pościć (por. Iz 58, 1-9a), jeśli post powoduje, że nie możesz zapanować nad swoimi emocjami – przestań pościć. Post, którego chce od Ciebie Bóg to „rozrywanie kajdanów zła, rozwiązywanie więzów niedoli, wypuszczanie na wolność uciśnionych, łamanie jarzma, dzielenie chleby z głodnym, przyjmowanie tułaczy do domu, przyodziewanie nagich i nie odwracanie się od współziomków (por. Iz 58, 1-9a). Taki post podoba się Bogu i takiego postu w naszym życiu pragnie Jezus.
Faryzeuszom i celnikom nie podobało się to, co Jezus mówił, co robił i do czego nawoływał. Oni woleliby, by ich ludzie modlili się tak jak oni, dawali hojne datki (najlepiej im) oraz pościli od pokarmów mięsnych, by się innym pokazać. Być może i Ty jesteś we wspólnocie parafialnej, w której najważniejsze są drogi krzyżowe, gorzkie żale i rekolekcje wielkopostne. Może nawet uległeś i sam/sama występujesz w zawodach na najpobożniejszego parafianina. Nie martw się, jednak pamiętaj też, że wybór należy do Ciebie – możesz Wielki Post przeżyć tak jak podpowiada ludzka tradycja, a możesz przeżyć Go tak, jak chciałby tego od Ciebie Jezus.