Katolickie czary mary cz. 2
W zeszłym tygodniu na moim blogu opublikowałem artykuł, pt. „Katolickie czary mary”, w którym opisałem kilka praktyk modlitewnych propagowanych w Kościele katolickim, a które przez bardzo wielu ludzi traktowane są jak pogańskie rytuały. Zgodnie z takim podejściem wystarczy dokładnie wypełnić wszystkie zasady przypisane do danego nabożeństwa, aby „wyprosić u Boga taką czy inną łaskę.
Hejt po katolicku
Zaraz po ukazaniu się artykułu na blogu oraz podlinkowaniu go do mediów społecznościowych na Facebooku zaczęła się gorąca dyskusja. Czytelnicy podzielili się na dwie grupy. Jedna popierała moje podejście, a druga potępiała je w czambuł. Po kilku dniach hektolitrów hejtu wylewanego przez wiele osób, zauważyłem pewną prawidłowość. Niemalże wszyscy, którzy tak emocjonalnie podeszli do tematu przyznawali się w swoich postach do odmawiania „modlitwy pompejańskiej”. Czytając nienawistne komentarze zastanawiałem się tylko nad tym jakie u tych ludzi są owoce tej modlitwy, skoro potrafią wylewać z siebie tak wiele nienawiści. Dodam tylko, że niektórzy usunęli potem swoje wpisy, a niektóre usunąłem ja.
Katolickie czary mary – kontynuacja
Były na szczęście i takie wpisy, które stanowiły merytoryczną dyskusję. Pomyślałem wtedy, że mój pierwszy artykuł, pt. „Katolickie czary mary” musi doczekać się swojej kontynuacji, w której będę chciał rozwinąć temat i nawiązać do słów Chrystusa na temat modlitwy. Ograniczę się do szóstego rozdziału Ewangelii wg. św. Mateusza, bo jest to ten fragment, w którym Jezus uczy swoich uczniów modlitwy. To są te słowa, które w pierwszych dniach Wielkiego Postu odczytywane są w kościołach.
Pobożni obłudnicy
Jezus w tym fragmencie Ewangelii przestrzega przed wieloma niebezpieczeństwami, które mogą być związane z modlitwą. Pierwsze z nich to „wykonywanie uczynków pobożnych przed ludźmi” (por. Mt 6, 1). Oczywiście jednoznaczne stwierdzenie, że ktoś modli się po to, aby zbudować swój pozytywny obraz przed ludźmi jest bardzo trudne. Tutaj wiele zależy od nastawienia serca. Wielu ludzi „chodzi” do kościoła, bo tak trzeba, bo „co ludzie powiedzą”, bo taka jest tradycja.
W takim podejściu Bóg nie jest w centrum kultu. On jest środkiem do uspokojenia chorego sumienia, pokazania się przed ludźmi, czy wypełnienia zwyczaju. To nie jest postawa godna kogoś, kto nazywa siebie chrześcijaninem. Takich ludzi Jezus nazywa obłudnikami: „Gdy się modlicie, nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać.” (Mt 6, 5).
Gadatliwi poganie
Kolejny fragment tego rozdziału jest jeszcze bardziej bolesny dla niektórych „pobożnych”: „Na modlitwie nie bądźcie gadatliwi jak poganie. Oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani.” (Mt 6, 7). I właśnie te słowa są dla mnie kluczowe w ocenie „nowenny pompejańskiej” i innych podobnych nabożeństw. Ich mechaniczne odmawianie z nastawieniem, że im bardziej będę wierny/a zasadom przypisanym do nabożeństwa, to tym większe mam szansę, by Bóg mnie wysłuchał, to pogaństwo w czystej formie.
Może moim błędem w poprzednim artykule było powstrzymanie się od zacytowania tej przestrogi Jezusa, ale zakładałem (jak się okazuje, błędnie), że pobożni katolicy znają Ewangelię i że powyższe słowa Chrystusa traktują poważnie. Myliłem się. Przepraszam.
Owoc nowenny pompejańskiej
A na koniec dzisiejszego tekstu chciałbym przytoczyć historię opowiedzianą mi kilka dni temu przez kolegę. A rzecz dotyczy właśnie „nowenny pompejańskiej”. Jakiś czas temu matka jego znajomego (nazwijmy go „Marek) zachorowała na raka. Leczenie nie pomagało, choroba postępowała, a czasu było coraz mniej. Jacyś ludzie podpowiedzieli Markowi „nowennę nie do odparcia” – pompejankę. Wiedzieli, że Marek nie należy do najpobożniejszych osób, ale twierdzili, że jeśli wypełni wszystko zgodnie z przepisami to matka wyzdrowienie. Przytaczali świadectwa osób, które wymodliły taką łaskę. Rozbudzili w Marku wiarę w skuteczność tego rytuału. Jakiś czas po odmówieniu nowenny matka Marka zmarła, a on sam zadeklarował, że już nigdy nie da się nabrać na takie katolickie sztuczki.
Ot, owoce nowenny pompejańskiej i to takiej odmówionej na „sto procent”, bez żadnych uchybień. Takie, niestety, są owoce pogańskiego podejścia do modlitwy…
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
2 komentarzy
dziękuję za te słowa. Tak wielu ludzi potępia kiedy jesteśmy sceptyczni w podejmowaniu takich inicjatyw.
Przykre jest to, że doświadcza Pani potępienia od osób, które propagują te formy religijności.