Odwiedzanie grzeszników to zgoda na ich grzech
Gdybym nie był kulturalnym człowiekiem to dzisiejszy wpis rozpocząłbym od bardzo mocnych, a może nawet niecenzuralnych słów. I chociaż to, o czym zaraz przeczytasz, nie jest powszechną postawą, to moim zdaniem jest to jedno z najgłupszych szkodliwych przekonań chrześcijan. O co chodzi?
Kocia łapa
Do końca życia nie zapomnę rozmowy z pewną kobietą, której córka postanowiła nie zawierać ślubu kościelnego ze swoim życiowym partnerem. Kobieta przyszła do mnie załamana i złamana. Załamana była tym, że córka, którą przecież wychowała po katolicku i która przyjęła wszystkie sakramenty (łącznie z bierzmowaniem) żyje „na kocią łapę” z jakimś starszym od siebie facetem dając „zgorszenie” w lokalnej społeczności.
Złamana była natomiast radą, a właściwie poleceniem, które jej dał ksiądz proboszcz. Na znak sprzeciwu na niedobre życie córki matka miała zerwać z nią kontakty. Proboszcz pozwolił tylko na odbieranie telefonu od córki i przyjęcie jej w domu, gdyby ta chciała odwiedzić matkę, ale już odwiedziny matki w grzesznym domu córki były zakazane. Serce matki było pogrążone w żalu, bo jakże to nie móc odwiedzić córki, ale z drugiej strony sprzeciwić się proboszczowi i zyskać w wiosce opinię osoby, która „pochwala” grzech swojego dziecka, też nie było łatwe.
Nawrócenie przez ukaranie
Każdy przy zdrowych zmysłach powie, że polecenie takiego traktowania własnego dziecka jest chore, ale innego zdania był ksiądz proboszcz. Zresztą nie tylko on. Wielu kapłanów podobne oczekiwania kierują pod adresem swoich owieczek.
Jaki ma być tego cel? Oczywiście zbożny! Rodzic grzesznika powinien w ten sposób wyrazić dezaprobatę dla grzesznego sposobu życia swojego dziecka, a przez to przyczyni się do nawrócenia na dobrą drogę, czyli taką, która jest aprobowana przez szefa parafii. Tego typu radę można by sprowadzić do następującego komunikatu: „Twój syn czy córka żyją w niesakramentalnym związku? Zerwij z nimi kontakty to może się nawrócą”.
Dodam tylko, że sprawa nie dotyczy tylko dzieci żyjących „na kocią łapę”, ale także osób uzależnionych od narkotyków, homoseksualistów, członków partii głoszących świeckość państwa, czy nawet ubierających się inaczej niż jest to przyjęte w danym środowisku. Twoje myślenie lub zachowanie jest niezgodne z jedynie słusznym światopoglądem? Zostaniesz wezwany do nawrócenia (czytaj „ukarany”). Jak? Twoja matka lub ojciec – za sugestią lub na polecenie proboszcza – ograniczą lub zerwą z Tobą kontakty. Jak zatęsknisz to się nawrócisz…
Rzecz dzieje się nie tylko w rodzinach. Ma też miejsce w innych chrześcijańskich społecznościach. I choć nie jest już tak bolesna, to jednak utrata przyjaciół czy znajomych z powodu „grzesznego” życia, albo porzucenia jedynie słusznego sposobu postępowania, do przyjemnych nie należy.
Grzeszny Jezus
Jakieś dwa tysiące lat temu na ziemi pojawił się człowiek, który mienił się Bogiem. Było to nie w smak tym wszystkim, którzy bogami się nie nazywali, ale w głębi duszy, lubili być traktowani jak bogowie. To oni właśnie piętnowali to co mówił i robił Jezus. Nazywali Go też grzesznikiem i wyciągali na światło dzienne takie grzeszne uczynki jak choćby przebywanie z ludźmi nieczystymi, biesiadowanie z celnikami, czy uzdrawianie w dni do tego nie przeznaczone. W oczach stróżów religijności były to czyny grzeszne i niegodne prawdziwego Izraelity.
Nie dość, że Jezus chętnie przebywał z grzesznymi ludźmi to jeszcze ogłosił, że nie przyszedł do tych, którzy uważali się za sprawiedliwych, ale do grzeszników. A wśród bohaterów jego przypowieści nie uświadczysz zakłamanych religijnych przywódców. Tymi się brzydził i tych wzywał do nawrócenia.
Ewangeliczny sposób nawracania
Bratanie się z grzesznikami było dla Jezusa sposobem „nawracania”. Nie tylko głoszenie im Dobrej Nowiny, ale przede wszystkim bycie blisko, okazywanie im zrozumienia i zwykłej, ludzkiej miłości. Zresztą Jezus nie stronił też od tych, którzy byli Jego wrogami. Gdy trzeba było szedł do ich domów i spożywał wspólnie posiłek.
On wiedział, że człowieka można przekonać do jakiejś zmiany w życiu przez okazywanie miłości, a nie przez odrzucenie. I wydaje mi się, że to właśnie jest kluczowe przesłanie dla tych wszystkich, którzy próbują karać swoje dzieci, przyjaciół i znajomych przez ograniczanie lub zrywanie z nimi kontaktów ze względu na to, że wybrali sposób życia niezgodny z ich wartościami. Takie postępowanie nie przynosi nic dobrego ani tym, którzy się go dopuszczają, ani tym, którzy mają doświadczyć jego bolesnych skutków ale oddaje swoje życie, by tamci mogli żyć w obfitości.
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
6 komentarzy
Nie da się niezgodzić z tak mądrym, ludzkim i logicznym podejściem. Można zadawać sobie natomiast szereg pytań, m.in. dlaczego ci, od których w szczególności mamy prawo domagać się wsparcia w podobny sposób tego nie czynią???
Mówiąc szczerze przeraża mnie ta grafika.
Jest nawiązaniem do tekstu.
Tak to oczywiste, ale na mnie nie podziałała dobrze.
Nie da się nie zgodzić z tak trafnym i prawdziwym spojrzeniem na rzeczywistość tych zagadnień. Rodzi się przy tym szereg pytań, w tym m.in.: dlaczego wielu z tych od których mamy prawo domagać się wsparcia duchowego tak dokłada niejednemu utrapień, krzywdy czy cierpień? Czy to właściwy sposób na budowanie wielkości Człowieka? Wątpię !!!!
Jurku, nie posądzam tych ludzi o złe intencje, choć to, co zaraz napiszę nie jest też dla nich usprawiedliwieniem. Wydaje mi się, że ci ludzie sami pielęgnują szkodliwe przekonania i dlatego przekazują je innym. Jeśli chodzi o księży to bywa tak, że nawet najlepsza formacja seminaryjna nie jest w stanie wykorzenić z nich elementów religijności przekazanych przez rodziców i dziadków, które to elementy mają niewiele wspólnego z Ewangelią.
Wielkim problemem Kościoła katolickiego w Polsce (ale nie tylko) jest to, że zamiast żywej wiary pielęgnowana jest tradycyjna religijność. Żywa wiara, w przypadku chrześcijan, może być zbudowana na przekazie ewangelicznym. Jednak księża wolą pielęgnować religijność ludową, która bardziej niż Ewangelię poważa tradycje, obrzędy i zwyczaje. Młody człowiek może ukończyć dobre seminarium duchowne, ale nie zawsze jest to gwarancją przekazywania zdrowej wiedzy.