Nawróćcie się?
Miesiąc temu rozpoczęliśmy cykl „Szkodliwe przekonania chrześcijan”, którego celem jest wychwycenie i ukazanie tych paradygmatów, które pochodzą z religii chrześcijańskiej, a które stoją na przeszkodzie rozwoju osobistego. Dzisiaj chcę zaproponować kolejny temat – nawrócenie.
Popularne rozumienie nawrócenia
Z czym przeciętnemu katolikowi kojarzy się nawrócenie? Niestety nie kojarzy się najlepiej, bo po nawróceniu nie dość, że nie wolno będzie robić różnych przyjemnych rzeczy, które robiło się wcześniej, to jeszcze trzeba będzie zapracować sobie na niebo poprzez częste i intensywne praktyki religijne. Człowiek nawrócony w stereotypowym myśleniu to ktoś kto tak zmienił swoje życie, że już nie grzeszy, a w dodatku całe dnie poświęca na różnorodne praktyki modlitewne.
Często zdarza się, że ludzie, którym wcześniej było nie po drodze z „porządnym życiem”, po „nawróceniu” oddają się bez reszty praktykom religijnym, które wcześniej były im obce i dalekie. Szukają różnych cudowności typu prywatne objawienia, osoby obdarzone niezwykłą mocą lub miejsca, w których dzieją się cuda. Niekiedy pragnienie nadrobienia czasu sprzed nawrócenia, jest tak duże, że tacy ludzie zaniedbują swoje podstawowe obowiązki rodzinnie i zawodowe. W takim rozumieniu nawrócenia bywają chętnie umacniani przez księży, którzy chętnie podają przykłady średniowiecznych świętych, którzy porzucali wszystko, aby oddać się życiu modlitwy i umartwienia.
Czy nawrócenie jest warunkiem?
O ile zmiana życia i odrzucenie grzechu jest bardzo pożądane jako wynik nawrócenia, to jednak chrześcijanie popełniają tutaj często podstawowy błąd. Nawrócenie traktują jako warunek przystąpienia do swojej społeczności. Tak, jakby chcieli powiedzieć „Najpierw zmień swoje życie, a potem staniesz się jednym z nas”. Z tych właśnie powodów odrzucani są ci wszyscy, którzy nie pasują do tego schematu i nie potrafią uprzednio spełnić warunku „nawrócenia”, aby potem stać się jednym z członków wspólnoty, parafii czy innego zgromadzenia.
I tutaj jako chrześcijanie strzelamy sobie gola do własnej bramki. I – o zgrozo – nie jest to pierwszy samobój w tym meczu. Wymaganie nawrócenia, pojętego jako zmiana dotychczasowego zachowania i zupełne porzucenie grzechu, jest dla większości ludzi nieosiągalne. To tak, jakby żądać zaprzestania picia jako warunku wejścia do grupy wsparcia dla anonimowych alkoholików: „Przestań pić, to cię przyjmiemy do naszego społeczności”.
Drugi samobój
Drugi samobój polega na tym, że tak pojęte nawrócenie jest zupełnie nieatrakcyjne. Po co mam się „nawrócić”? Po to, abym musiał długie godziny spędzać na modlitwie i już nigdy nie oddawać się żadnym przyjemnościom, które do tej pory tak bardzo kochałem?
Przyznacie, że taka wizja jest mocno nieatrakcyjna i trudno się dziwić, że na takie „nawrócenie” nie decyduje się zbyt wielu ludzi, albo gdy już ktoś się na nie zdecyduje to robi to w takim wieku, w którym na korzystanie z przyjemności życia jest już nieco późno, a czasu jest tak wiele, że trzeba się czymś zająć.
Prawdziwe nawrócenie
Na szczęście tak pojęcie nawrócenie ma niewiele wspólnego z tym, czego oczekiwał od swoich naśladowców Chrystus. Wprawdzie temat nawrócenia był bardzo ważnym elementem Jego nauczania, ale nigdzie w Ewangelii nie widać, że nawrócenie miałoby być warunkiem przynależności do szerokiego grona jego słuchaczy, ani też pociągać za sobą konsekwencji w oddawaniu się licznym praktykom dewocyjnym.
O jakie nawrócenie chodziło Chrystusowi? Odpowiedź na to pytanie znajdziemy w jego słowach „Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię” (Mk 1, 15). Aby dobrze zrozumieć intencję Jezusa warto zajrzeć do oryginalnego tekstu i zobaczyć jakie greckie wyrażenie zostało oddane przez „nawracajcie się”, a jest nim słowo mentanoiete. Dokładne tłumaczenie oznacza „zmieniajcie myślenie”. Nawrócenie, które postulował Jezus i do którego wzywał wszystkich podążających Jego śladami było nim czym innym jak zmianą myślenia na myślenie ewangeliczne.
I tutaj dochodzimy do czegoś, czym można zająć się w coachingu. Tak pojęte nawrócenie jest bowiem procesem zmiany przekonań. Chodzi o przekonania, które stoją na drodze do zbawienia (jak powiedzieliby chrześcijanie), albo rozwoju osobistego (gdyby posługiwać się innym językiem). Właśnie zmiana ograniczających i niewspierających przekonań jest często przedmiotem pracy z coachami.
Nawrócenie jako proces
I jeszcze jedna sprawa. Kilka lat temu na jednym z kościołów widziałem napis „Nawróćcie się i wierzcie w Ewangelię!”. Autor tego tekstu powoływał się na Ewangelię Marka, ale przed wydrukowaniem ogromnego banera chyba zapomniał zajrzeć do Biblii, aby spojrzeć jak te słowa brzmią naprawdę. Jezus nigdzie nie mówił „Nawróćcie się!”, ale „Nawracajcie się!”. Oznacza to ni mniej ni więcej, jak Jego realne spojrzenie na kwestię nawrócenia. On wiedział, że nawrócenie nie jest jakimś spektakularnym aktem radykalnego odwrócenia się od grzesznego życia, ale że jest PROCESEM, długotrwałym procesem zmiany myślenia.
Czy tak ujęte nawrócenie podoba się Wam bardziej? Czy to ma sens? Podzielcie się tym co w tej kwestii myślicie. Zostawiajcie komentarze, dzielcie się i… nawracajcie!
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
Tag:metanoia, nawrócenie
13 komentarzy
Ubolewam nad tym, że ludziom nie przyjdzie po prostu do głowy, że wystarczy być dobrym człowiekiem i nie krzywdzić innych z premedytacją; pomagać, gdy możemy i uznamy to za słuszne. Ludzie skupiają się na obrządkach i regułkach modlitewnych zapominając, że nie na tym opiera się wiara. Ale nie ma się co dziwić – w końcu władze kościelne cały czas to wmawiają.
Warto więc sięgać do źródeł, aby zobaczyć co można zrobić lepiej i bardziej w zgodzie z tym, co powinno stanowić serce chrześcijaństwa.
Przecedzacie komara..własnie
To bardzo ogólne.
Antoni Fuker Czy można prosić o jakieś rozwinięcie tej myśli?
Tak to manifest Jezusa w ktoryd wzkazuje ze Faryzeusze co do joty wypelniaja prawo ,mowi dalej cedzicie komara,a wieloblada przepuszczacie .Jezus mowi o hipokryzji elit,przeciesz mowi o dzisiejszych kaplanach ,biskupach etc
Myślę, że te słowa można odnieść do wielu osób, ale z pewnością najpierw powinni się nad nimi zastanowić ci, którzy przewodzą ludowi.
w ksiedze Melchizedeka jest napisane prorokuj o mych kaplanach..
Tak. Mocne słowa.
Mi osobiscie lzy poplynely ze Sam ,Bog tak mowi
A dzisiaj co mamy? Hm
Jak widać historia lubi się powtarzać.
tak masz racje pewien jego mosc ktorego znas pan F.k. bronil pilata ze db pilat pow.co do tezy lepiej by jeden czlowiek zginol za narod niz caly narod