
Kochaj bliźniego swego bardziej niż siebie samego
Kilka dni temu na moim profilu na Facebooku zamieściłem tekst, w którego tytule zawarte było następujące stwierdzenie: „Pozbądź się z otoczenia demotywujących, negatywnych ludzi”. Autor tej rady Gary Vaynerchuk, startupowiec i inwestor twierdzi, że jeśli w naszym otoczeniu jest ktoś, kto ma na nas negatywny wpływ, to takiej osoby należy się pozbyć. Nadmienię, że te słowa biznesmena nie są jego oryginalną myślą, bo w takiej czy innej formie pojawiają się w książkach i wypowiedziach wielu autorytetów z różnych dziedzin.
Spór
Po zamieszczeniu wspomnianego wyżej artykułu w mediach społecznościowych, osoby śledzące moje profile podzieliły się na dwie grupy. Jedna przyznawała rację zacytowanym słowom i w komentarzach, a także wysyłanych do mnie prywatnych wiadomościach, dzieliła się pozytywnymi rezultatami powziętych wcześniej działań związanych z tą regułą, a druga grupa zaczęła mocno oporować. To właśnie w tej grupie pojawiały się argumenty pochodzące z chrześcijaństwa. Dlatego postanowiłem, że dzisiejszy artykuł, który zamieszczam w cyklu „Szkodliwe przekonania chrześcijan”, podejmę kwestię asertywności w kontekście przykazania miłości bliźniego zwanego też „złotą regułą etyczną”.
Bardziej niż siebie samego
Wśród chrześcijan różnych denominacji zauważam tendencję do myślenia, że drugiego człowieka należy kochać bardziej niż samego siebie. W niektórych ludziach przekonanie to jest tak mocno zakorzenione, że przykazanie miłości bliźniego zdaje się brzmieć „Kochaj bliźniego swego bardziej niż siebie samego”. Tacy ludzie, w imię fałszywej pokory, przyznają innym większe prawa niż sobie, uważają że drugiego człowieka należy traktować lepiej i że to innym, a nie im samym, należy się więcej szacunku, miłości i życzliwości. Kiedy ludziom tym mówi się, że miłość bliźniego zaczyna się od miłości samego siebie reagują zdziwieniem, a w niektórych przypadkach nawet złością.
Trudny spadek
Pamiętam jak w czasie jednego z prowadzonych przeze mnie szkoleń jedna z uczestniczek podzieliła się trudną dla siebie sytuacją. Basia (imię zmienione) opiekowała się swoją babcią. Ponieważ ta mieszkała blisko, Basia odwiedzała ją kilka razy dziennie, rozmawiała z nią serdecznie, a także nosiła przygotowane w swoim domu jedzenie. Za każdym razem, gdy Basia kończyła swoją wizytę u babci, ta wpadała w rozpacz próbując wymusić na wnuczce przedłużenie wizyty. Dla Basi były to bardzo trudne chwile. Miała poczucie, że krzywdzi swoją ukochaną babcię, jednak w domu miała swoje obowiązki, czekał na nią mąż i dziecko. Basia nie potrafiła poradzić sobie z tą sytuacją. Żyła w poczuciu, że opuszczając babcię robi coś złego. W takim myśleniu dużą rolę odegrało nieco wypaczone rozumienie przykazania miłości bliźniego, które Basia otrzymała w spadku od społeczności, w której się wychowała.
Pamiętam do dzisiaj jak bardzo rozpogodziła się jej twarz, kiedy tłumacząc zasady dotyczące asertywności i odnosząc się do „złotej reguły” powiedziałem, że nie mamy obowiązku kochać innych bardziej niż samych siebie oraz, że nie wyrządzamy krzywdy drugiemu człowiekowi, jeśli nie dajemy mu tego, o co on prosi chroniąc naszą przestrzeń i będąc przy tym wolnymi od intencji wyrządzenia komuś zła.
Niechrześcijańska asertywność?
Wielu chrześcijanom wydaje się, że asertywność stoi w sprzeczności z przykazaniem miłości bliźniego. Być może wynika to z ich wyobrażenia na temat asertywności, a wielu ludziom wydaje się, że asertywność sprowadza się do mówienia „nie”. Tymczasem nie jest to prawda.
Asertywność jest sztuką mówienia zarówno „tak” jak i „nie” w zależności od sytuacji. Asertywność to umiejętność wsłuchiwania się we własne potrzeby oraz pragnienia przy równoczesnym szacunku dla potrzeb i pragnień drugiej osoby. Moim zdaniem zdrowo pojęta asertywność jest bardzo chrześcijańska i świetnie komponuje się z przykazaniem miłości bliźniego.
Asertywny Jezus
Przyglądając się osobie Jezusa i Jego postawie wobec różnych ludzi widać wyraźnie asertywność. Jezus mówi ludziom „tak”, ale mówi im też „nie”, a swoje wybory w tej kwestii uzależnia od tego czego potrzebuje, ale uwzględnia w tym „interesy” innych osób.
Asertywne „nie” pojawia się choćby wtedy, gdy Jezus oddala się od ludzi, którzy oczekują od Niego kolejnych uzdrowień, czy rozmnożenia chleba. Taką postawę widać też wiele razy w kontakcie z faryzeuszami, kiedy sprzeciwia się ich zakłamanemu sposobowi życia oraz w pałacu Kajfasza, kiedy zostaje uderzony przez żołnierza – „Dlaczego mnie bijesz?”.
Asertywne, czyli zgodne z jego wolą i misją, „tak” widać w realizacji niektórych próśb o uzdrowienie, zaproszeń do odwiedzin w prywatnych domach (np. Maria i Marta, Szymon) jak i w ukoronowaniu Jego misji w fakcie śmierci na krzyżu. Ta właśnie scena oraz poprzedzająca ją noc jest świetnym przykładem na to jak Jezus rozważa interes własny z tym, co było Jego misją. W ogrodzie Getsemani prosi swojego Ojca, by „oddalił od Niego” mękę, ale ostatecznie zgadza się na to, aby wypełnić to, co będzie dobre dla innych ludzi. Robi coś, co jest dla Niego trudne i będzie się wiązało z ogromnym bólem, ale zgadza się na to świadomie i przyjmuje to w wolności.
Kochać bliźniego jak On
Niektórzy chrześcijanie, krytykując „niechrześcijańską” asertywność używają jako argumentu słów Jezusa wypowiedzianych w czasie Ostatniej Wieczerzy, a zapisanych w Ewangelii Jana: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie.” (J 13, 34). Wyciągają z tego wniosek, że skoro Jezus oddał życie za ludzi to oczekuje od swoich naśladowców rezygnacji ze swoich interesów i przedkładanie interesów innych nad własnymi. Nic bardziej mylnego!
Jak pokazałem wyżej, Jezus tylko w niektórych sytuacjach stawia interesy innych ludzi ponad swoimi. A zanim to robi, zastanawia się i rozważa „za i przeciw”. Nowość przykazania miłości bliźniego polega na tym, że od czasu jego ogłoszenia zasada ta ma się stać naczelną zasadą postępowania chrześcijan. Kochać jak Jezus oznacza mówić ludziom zarówno tak jak i nie, rozważać co jest dobre dla nas i brać pod uwagę co jest dobre dla innych, żyć w zgodzie ze sobą i swoimi pragnieniami, ale też zwracać uwagę na to, czego potrzebuje drugi człowiek.
Jak poganin i celnik
I jeszcze na koniec kilka słów do tych, którzy odwołują się do wartości chrześcijańskich, a jednocześnie byli oburzeni tym, że na moim profilu pojawiła się zachęta do tego, aby pozbyć się z otoczenia demotywujących i negatywnych ludzi…
Zajrzyjmy ponownie do Ewangelii. U Mateusza (18, 15-20) zostały zapisane słowa Jezusa odnoszące się do tego jak zachować się wobec tych, którzy zgrzeszyli wobec nas i nie słuchają upomnień ani tych przekazywanych osobiście, ani wobec świadków, ani za pośrednictwem Kościoła. Jezus mówi, że jeśli to wszystko nie pomoże wówczas należy takiego człowieka traktować jak poganina i celnika. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, jak unikanie takiej osoby i pozbycie się jej ze swojego środowiska.
Wielu chrześcijan uznałoby taką wskazówkę za niechrześcijańską…
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.