
Kłamstwo o Trzech Królach
Dzień, kiedy piszę ten tekst jest w Kościele katolickim obchodzony jako święto Objawienia Pańskiego popularnie zwane świętem Trzech Króli. Mnie przy tej okazji przyszedł do głowy pewien pomysł, którym chcę się z Wami podzielić. Chciałbym rozpocząć cykl artykułów, w którym będę próbował się rozprawić z różnymi szkodliwymi przekonaniami, które wynikają z chrześcijaństwa i które – moim zdaniem – stanowią przeszkody na drodze osobistego rozwoju.
Objawienie i zgorszenie
Od razu chcę zaznaczyć, że moim celem nie jest walka z Kościołem, a to co będę tutaj pisać wyrażałem publicznie także wtedy, gdy byłem jeszcze katolickim księdzem. Dla niektórych moje patrzenie na sprawy duchowe było wtedy „objawieniem”, a dla innych zgorszeniem. Niektórzy dzięki niemu poznawali żywego Boga, inni – będący w kontrze – utwierdzali się w swojej religijności wyssanej z mlekiem matki i ugruntowanej w czasie szkolnej katechezy. Przypuszczam, że i tym razem będzie podobnie. Już cieszę się na dyskusje, które – jak mam nadzieję – pojawią się pod poszczególnymi tekstami. Mam nadzieję, że będę merytoryczne i głębokie.
Klucz i fundament
Chcę też dodać, że fundamentem moich wywodów i kluczem do otwierania głów i – mam nadzieję – serc, będzie Ewangelia. Nie będę się tutaj starać przedstawiać stanowiska Kościoła katolickiego, nie będę przytaczać encyklik, czy orzeczeń Soborów. Nie będę też cytować teologów, ani katolickich ani protestanckich, ani prawosławnych czy jakichkolwiek innych. Będę wracać do nauki Jezusa Chrystusa zawartej w czterech Ewangeliach i przypatrywać się jego Osobie.
Dlaczego dzisiaj?
Dlaczego ten cykl postanowiłem rozpocząć akurat w dniu dzisiejszym? Stało się tak dlatego, bo popularne rozumienie dzisiejszego święta bardzo wyraźnie pokazuje jak bardzo religia chrześcijańska odeszła od tego co zawarte jest w Ewangelii. Myślę też, że właśnie to mocno zakorzenione w kulturze patrzenie na spotkanie mężczyzn ze Wschodu i nowonarodzonym Mesjaszem jest szkodliwe na drodze duchowego rozwoju. Spróbujmy więc rozprawić się z pierwszym kłamstwem i wynikającym z niego przekonaniem.
W co wierzą ludzie?
Gdyby poprosić przeciętnego katolika o to, aby w kilku zdaniach opowiedział o tym, co dzisiaj jest przedmiotem świętowania w Kościele, to otrzymalibyśmy piękną historię o trzech królach (albo mędrcach) ze Wschodu, którzy podążając za gwiazdą przyszli do Betlejem, aby tam pokłonić się Dzieciątku Jezus. Prawdopodobnie każdy z zapytanych potrafiłby wymienić imiona owych trzech mężczyzn – Kacper, Melchior i Baltazar. Może ktoś dodałby nawet informację o tym, że jeden z nich był czarnoskóry oraz że dary, które przynieśli to mirra, kadzidło i złoto. Historia jest piękna i poruszająca, ale w takim przekazie jest też mocno przekłamana.
A jak było naprawdę?
Naprawdę było inaczej. Ewangelia nie mówi ani o królach, ani nawet o mędrcach, nie wymienia ich imion, ani nawet nie mówi, że było ich trzech. O czym więc mówi Ewangelia? Słowo, które w Biblii zostało przetłumaczone jako mędrcy to greckie magoi oznaczające kapłanów perskich oraz astrologów w Mezopotamii. Przetłumaczenie tego słowa jako mędrcy jest uzasadnione o tyle, że w tamtych czasach ludzi tych uważano za obdarzonych szczególną mądrością. Nie ma jednak uzasadnienia tłumaczenie go jako królowie.
Po co się czepiać?
No właśnie. Dlaczego to całe halo? Komu przeszkadza historia o trzech królach, którzy przyszli do małego niemowlaka, aby złożyć Mu swoje dary? Na pozór w tak podanej historii nie ma nic niebezpiecznego. Wszystko wygląda bardzo przyzwoicie, a dzieci otwierają buzie, gdy w czasie jasełek widzą pięknie ubranych trzech króli, a tym jednego o brązowej twarzy i dłoniach. Przesłanie z tej historii jest takie, że wielcy i mądrzy ludzie z odległych krain uznali w Jezusie zapowiedzianego Mesjasza.
Tymczasem prawdziwa historia kryje w sobie dużo głębsze i piękniejsze przesłanie. Zajmowanie się magią i astrologią było bardzo mocno piętnowane w Starym Testamencie. Był to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu Dekalogu – „Nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”. Mężczyźni, którzy przychodzą do Betlejem nazwani są magami, co może oznaczać, że dopuszczali się jednego z najcięższych grzechów. Mało tego! To właśnie wiara w przyszłość zapisaną w gwiazdach doprowadziła ich przez oblicze Mesjasza. Magowie ujrzeli gwiazdę i za nią podążali. Tkwili więc w grzechu i to właśnie grzech przyprowadził ich przed oblicze Tego, który jako jedyny może grzech odpuszczać.
Pożyteczne zgorszenie
W głowie statystycznego katolika tkwi szkodliwe przekonanie, że grzech, a zwłaszcza grzech ciężki, jest przeszkodą na drodze do Boga. Ludzie wierzą i często powtarzają, że Bóg brzydzi się grzechem, a najczęściej to obrzydzenie rozumieją jako odrazę do człowieka popełniającego grzech.
Historia z magami przychodzącymi do Jezusa, a także wiele innych ukrytych na kartach Starego i Nowego Testamentu, pokazuje, że jest inaczej. Bóg nie tylko nie brzydzi się grzeszników, ale ich niecne czyny potrafi wykorzystać do tego, aby ich do siebie zbliżyć, aby dać się im ze sobą spotkać, aby okazać im swoją miłość.
Takie ujęcie sprawy może być dla niektórych gorszące, ale ja osobiście uwielbiam Boga za to, że potrafi zagrać na nosie „czystym” i „pobożnym” i pokazać im, że ich wyidealizowane „chrześcijaństwo” niewiele ma wspólnego z Ewangelią, która objawił w Jezusie Chrystusie.
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
25 komentarzy
Super! Brawo! Prawda jak nic.
🙂
Czekamy na ciąg dalszy 🙂
Ciąg dalszy nastąpi za tydzień. 🙂
Ok 🙂
W przyszłym tygodniu poruszę temat, który jest już Pani znany, ale w kolejne piątki obiecuję nowości 🙂
Znany mi jest? Czyli był tu poruszany. No cóż zobaczę w piątek 🙂 A może to o tych szopkach? 🙂
Niech to ma razie będzie tajemnicą.
Trzeba edukować, jeżeli chcemy coś przekazać innym.
Zgadza się. Temu celowi ma służyć cykl, który dzisiaj rozpocząłem. Zachęcam do lektury, komentowania i udostępniania.
Uwielbiam Cię, Wiktor 🙂
Wow : -)
To będzie fantastyczny cykl artykułów. Świetny pomysł. ?
🙂
Bardzo mi miło: -)
Zapowiada się ciekawie
Czekam na kolejna dawkę informacji!
Myślę, że tutaj chodzi jeszcze o inną rzecz. O uniwersalizm zbawczy nowej religii, która wzięła swój początek w narodzinach Jezusa. Magowie rozpoznawali rzeczywistość na poziomie swojej kultury i wiedzy o ruchu ciał niebieskich. Może słyszeli o wierzeniach ludu żydowskiego, ale się w nie nie zagłębiali. Podążali za swoją wiedzą (nauką). To doprowadziło ich do poznania Jezusa. Byli przedstawicielami innych kultur, dla Żydów tylko “poganami”, a tu dostępują zaszczytu objawienia się im wcielonego Boga. Chrześcijaństwo jest więc nakierowane na każdego człowieka, niezależnie od kultury w jakiej się wychował. Po drugie – sam Chrystus mówi w Ewangelii do ludzi uzdrowionych czy do nierządnicy – idź i nie grzesz więcej. Więc grzech może być drogą i środkiem do zbliżenia się do Boga, jeśli się go wcześniej nie znało, nie miało z nim kontaktu. Rozumienie grzechu dla chrześcijanina jako czegoś korzystnego na drodze do Boga jest zaprzeczeniem Ewangelii i listów św. Pawła. O człowieku dającym zgorszenie “tym maluczkim” (katolikom o prostej wierze) sam Chrystus powiedział: lepiej, żeby sobie powiesił kamień u szyi i rzucił się w morze. Ciekawe, że współczesna teologia oddziela grzech od osoby popełniającej go – Chrystus tak nie czynił. Nie mówił: weź swoje zgorszenie i przyczep do kamienia i rzuć w morze. Oczywiście można interpretować słowa Jezusa jako przenośnię, ale przekaz jest jasny : zgorszenie jest złem.
Do Anonim.
1. Tak tu chodzi jeszcze o wiele innych rzeczy, ale o nich mówi się w kościołach. Celem mojego artykułu było napisanie o tym, o czym zwykle w kościołach się nie mówi.
2. Nie wiemy, czy magowie porzucili swój grzech po spotkaniu z Jezusem. Nic na ten temat w Ewangelii nie zostało napisane.
3. Piszesz, że “grzech może być drogą i środkiem do zbliżenia się do Boga, jeśli się go wcześniej nie znało, nie miało się z nim kontaktu”. Twoim słowom przeczy choćby ten fragment Ewangelii opowiadający o zaparciu się Piotra. Czy uważasz, że kłamstwo nie było Piotrowi wcześniej znane? Czy Twoim zdaniem człowiek może tylko raz popełnić grzech, a potem Bóg się od niego odwraca, bo już miał jedną szansę? Czy uważasz, że w naszym życiu grzech możemy popełnić tylko raz, bo przy każdym następnym Bóg nie będzie chciał mieć z nami nic do czynienia? Jeśli tak, to muszę Ci napisać, że nie widzę w tym związku z Ewangelią. Widzę natomiast związek z fałszywą religijnością, która wyrosła z chrześcijaństwa, ale niewiele ma z nim wspólnego.
4. Powołujesz się na słowa Jezusa o zgorszeniu, które są zapisane w Mt 18, 6-11. Albo je źle rozumiesz, albo Jezus był niekonsekwentny skoro ani Piotrowi, ani innym Apostołom, którzy opuścili Go w chwili męki nie kazał popełniać samobójstwa…
I jeszcze jedno. Prośba. Łatwiej będzie nam dyskutować, gdy przedstawisz się z imienia i nazwiska. Moje nazwisko znasz, więc zdobądź się na odwagę i podpisz się, jeśli masz ochotę komentować to co piszę.
Tak jakbym slyszal jednego zyciowego profesora ..Edukacja na plaszczyznie zabobonu nie jest prosta.
Chyba polubiłbym się z tym profesorem 🙂
Z tym tak bo to prof.Biblistyki super gosc taki realny nigdy niezapomne jego wykladow ,wspomne ze zna aramenski ,greke ,łacine stara ..ale potrafil sie przyznac ,publicznie ze zle uczyl przez 10lat Egzezy ..
Coraz bardziej mi się podoba. Chętnie sięgnąłbym po lekturę jakiś jego publikacji. Czy mogę prosić o zdradzenie nazwiska tego profesora (tu albo w prywatnej wiadomości)?
Na prywatnej
Będę bardzo wdzięczny.