Im więcej się modlisz, tym bardziej zasługujesz na zbawienie
W Kościele katolickim zaczął się Wielki Post. Pozwólcie więc, że w naszym cyklu podejmiemy temat modlitwy. To dobry czas, aby to zrobić, bo w kościołach właśnie rozpoczynają się nabożeństwa drogi krzyżowej, gorzkich żali oraz wielkopostne rekolekcje.
Modlitewne maratony
Wielu katolików żywi przekonanie, że aby osiągnąć zbawienie trzeba się dużo modlić. Dlatego mnożą praktyki pobożnościowe, przyjmują kolejne „wyzwania” modlitewne, na przykład w formie nowenn, a gdy wyjadą na parafialną pielgrzymkę to chcą, aby od rana do wieczora się modlić. Taki typowy wyjazd pielgrzymkowy składa się z godzinek, czterech części różańca, Mszy św., koronki do Bożego Miłosierdzia oraz śpiewania pieśni kościelnych.
Dla tych, którzy są przyzwyczajeni do takiej ilości różnych pobożnych praktyk to nic szczególnego. Czasem daje się jeszcze słyszeć o jakichś prywatnych dodatkach do całego tego zestawu. Lecz biada temu, kto na taką pielgrzymkę pojedzie, a z modlitwą do tej pory było mu nie po drodze. Zwykle, dla takiej osoby, jest to dawka śmiertelna. Piszę to nieco z przekąsem, ale doskonale pamiętam rozmowy z ludźmi, którzy próbowali zbliżyć się do Boga na typowej parafialnej pielgrzymce… Nie wychodziło to zbyt dobrze.
Trzy przyczyny
Zastanawiałem się kiedyś skąd bierze się takie przekonanie, że im więcej modlitw tym lepiej dla naszego zbawienia. Doszedłem do trzech wniosków.
- Po pierwsze wielu ludzi dużo się modli z lęku przed Bogiem. Boją się, że gdyby przestali się modlić to Bóg ich ukarze. Pamiętam jak kiedyś pewnej osobie, która poprosiła mnie o poradę duchową zasugerowałem, żeby ograniczyła swoje modlitwy tylko do półgodzinnej lektury Pisma Świętego oraz adoracji Najświętszego Sakramentu w kościele. Dodam tylko, że było to ograniczenie jej praktyk modlitewnych o jakieś 90 procent. Osoba ta zgodziła się na moją propozycję, ale nie była w stanie się z niej wywiązać. Na następnym spotkaniu powiedziała, że czuła tak ogromny lęk nie odmawiając wszystkich tych modlitw, które odmawiała do tej pory, że nie była w stanie go pokonać.
- Po drugie wielu ludzi chce nadrobić czas bez modlitwy. Dotyczy to zwłaszcza tych osób, które po jakimś czasie odkryły, że chcą być bliżej Kościoła. Tacy ludzie popadają często w nieuświadomioną chęć nadrobienia straconego czasu. I tutaj przypomina mi się historia pewnego mężczyzny, który przez wiele lat negował potrzebę modlitwy. Po „nawróceniu” (o tym jak ewangelicznie rozumieć nawrócenie pisałem w jednym z wcześniejszych tekstów) odczuwał przymus licznych i częstych praktyk pobożnych, a by on tak silny, że odbił się negatywnie na rodzinie i firmach, które prowadził zainteresowany.
- Po trzecie wielu ludzi przez modlitwę próbuje ukryć to czego się wstydzi. Modlitwa i praktyki pobożne stają się maską, które mają pokazać innym ludziom lepszą rzeczywistość. Mają być rodzajem fasady, za którą kryje się coś krępującego. Ludzie, którzy noszą takie maski są w społeczności chrześcijańskiej nietykalni, bo przecież dużo się modlą. Trudno jest im zwrócić uwagę na niewłaściwą postawę, czy zachowanie, bo przecież dużo się modlą. Niemożliwe jest, aby osoba, która dużo się modli, odpowiadała za rozpad małżeństwa, czy też zaniedbanie dzieci. „Muszę dużo modlić, by inni nie zobaczyli mojej winy, albo rzeczywistości taką jaka ona jest”.
Modlitwa w życiu i nauczaniu Jezusa
Wprawdzie w 1 Liście do Tesaloniczan Paweł wzywa chrześcijan, aby się nieustannie modlili (1 Tes, 5, 17) jednak patrząc na życie Jezusa i jego Apostołów nie widać nieustannej modlitwy w takim rozumieniu jak widza to niektórzy katolicy. Jezus potrafi całe noce spędzać na modlitwie, ale oprócz modlitwy spotyka się też z ludźmi, głosi Dobrą Nowinę czy też zwyczajnie odpoczywa w domu swoich przyjaciół.
Gdy Apostołowie proszą Go, aby nauczył ich modlić się, Ten daje im prostą modlitwę „Ojcze nasz”. Nie namawia też do niezliczonej ilości praktyk modlitewnych. Dla Niego modlitwa jest czymś więcej niż odmawianiem wyuczonych formułek.
Modlitwa a zbawienie
Modlitwa nie jest też sposobem na osiągnięcie zbawienia. Choć ważna i potrzebna w życiu chrześcijanina to jednak nie jest nieodzowna, aby zostać zbawionym. Już widzę zdziwione miny niektórych czytelników tego artykułu, a także złość w oczach innych, ale napiszę jeszcze raz – modlitwa nie jest konieczna do zbawienia, a tym bardziej mnożenie praktyk modlitewnych wcale do zbawienia nie musi przybliżać. Może nawet od niego oddalać.
Ludźmi pobożnymi byli na przykład Faryzeusze. I co? Biada im. Człowiekiem niepobożnym był celnik, który przyszedł by modlić się w świątyni. Ktoś powie: „Ale ten przecież się modlił!”. Prawda, ale nie mnożył praktyk pobożnych, by zasłużyć na zbawienie.
Mam jednak jeszcze inny przykład na poparcie mojej tezy. Pierwszy święty Kościoła, tak zwany Dobry Łotr. Jemu wystarczyło tylko jedno zdanie skierowane do Jezusa i został przyjęty do nieba…
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
31 komentarzy
Jak zwykle się nie zawiodłam. Osobiście się modlę codziennie, ale krótko. Nie bardzo potrafię się też “wczuć” w dłuższe koronki czy litanie (chociaż jak jeszcze chodziłam na oazę, to nawąchałam się z koleżanką kadzidła i było lepiej :)). “W zamian” za to dostrzegam różne drobne rzeczy i za nie dziękuję. Czasem patrzę na swoje życie i też widzę ile dobrego mnie spotkało mimo różnych przeciwności.
Ale żeby nie było tak różowo, to też się kłócę z Bogiem, zastanawiam, pytam. Ale jeszcze piorunem nie grzmotnął, to chyba ma nieograniczoną cierpliwość :).
Bóg ceni szczerość. Lepiej się z Nim pokłócić niż udawać, że wszystko jest w porządku.
Wiktor Tokarski – coach, trener biznesu i rozwoju osobistego z całym szacunkiem… Ty serio mieszasz w to wszystko Boga ?
W co?
a w co go mieszasz ? Czy Twoje życie, myśli i to do czego dążysz są aby na pewno zgodne ? Aby na pewno nie jesteś hipokrytą w tym co próbujesz ludziom przekazać ?
Jestem większym hipokrytą niż możesz sobie wyobrazić. Na Twoim miejscu z takim hipokrytą nie wchodziłbym w dyskusję. Feeee…
i widzisz.. pokazałeś mi jedno. Nazywasz siebie coachem, trenerem biznesu i jeszcze na domiar trenerem rozwoju osobistego. To że jesteś hipokrytą to wiem, poczytałem. Próbujesz ludzi na siłę uszczęśliwić w każdej z możliwych sfer. Powinieneś może bardziej typowym psychologiem być ? Sorry ale nie kupuję takich ludzi jak Ty. Na mojej drodze zbyt wielu takich było żebym nie potrafił odsiać plew od ziarna. Jednak nigdy nie spotkałem niedoszłego księdza, psychologa i coacha w jednyma, ale faktycznie jest w tym metoda. Zmierzam tylko do jednego. Po prostu przestań być drugim kaszpirowskim i przestań ludziom mącić w głowach bo będziesz miał ich na sumieniu.
Jejku, wszystko się zgadza! Niesamowite!
ooo i to tego krnąbrny i arogancki. Naprawdę trener z Ciebie że nic tylko polecać. Soryy wyłączam się ponieważ na zbyt wysoki poziom tej rozmowy nie liczę.
Łukasz Szczygielski pisałam na PW, ale i tu napiszę, bo funpage cieszy się sporym zainteresowaniem, to niech ludzie poczytają :). Wiktor Tokarski – coach, trener biznesu i rozwoju osobistego znam od wielu lat. Jest ciepły i serdeczny, ale też ma swoje zdanie, a że kontrowersyjne, to tym bardziej lubię czytać jego teksty.
Jak potrzebowałam pomocy, ale o nią nie prosiłam, sam podszedł i ją zaoferował (pomimo, że był zajęty).
Pani Jolu, dziękuję za miłe słowa. Pozdrawiam serdecznie.
Nie ma za co, bo to sama prawda. Nie raz bywało tak, że prosiłam ludzi o “pomoc”, to znaczy “mam depresję, więc proszę nie dogryzaj mi” i nie pomogło, więc tym bardziej pamiętam jak mi ktoś udzielił jej totalnie bezinteresownie.
Dziwnie się czuję, gdy o tym tutaj czytam, bo dla mnie to normalna sprawa, ale w tym kontekście dziękuję za te słowa.
Naprawdę nie ma za co. To sama prawda. A mało znam osób dla których to “normalna sprawa”, niestety.
Za tydzień na blogu będę kontynuować temat modlitwy, ale spróbuję się rozprawić z innym szkodliwym przekonaniem z nią związanym. Już dzisiaj zapraszam 🙂
Jak zwykle – czekam z niecierpliwością :).
Wiktor Tokarski – coach, trener biznesu i rozwoju osobistego czyli jednak będzie ciąg dalszy 🙂
Blog dostarcza niesamowitych emocji ;). Jeden z uczestników tej dyskusji tak się w nią wciągnął, że nie mogąc obrazić autora, zaczął obrażać mnie (wiedząc, że choruję na depresję, ale widać fajnie kopać leżącego ;)). Z kimś mocniejszym i zdrowym sobie nie poradził, to przeszedł na słabszych.
Widać, że blog wywołuje silne emocje, skoro aż trzeba sobie znaleźć takie ujście od nich ;).
Pani Jolu, bardzo mi przykro, że spotkała Pani taka nieprzyjemność. Gdy myślę sobie o tej sytuacji, przypomina mi się rysunek, który wklejam poniżej. Gdybym mógł w czymś pomóc, proszę dać z nać w prywatnej wiadomości.
Bardzo dziękuję. Znajomość zakończyłam i patrzę na dobre strony – chcemy się przeprowadzić, otwieramy kolejny biznes. Wolę jednak osoby tego pokroju wyeliminować ze znajomych, aby skupić się na dobrych stronach i iść dalej, a nie poświęcać czas hejtom :).
Obrazek bardzo mi poprawił humor :D. Ale taka odwaga to się nadaje do deratyzacji ;).
Cieszę się, że poradziła sobie Pani z tą sprawą i bardzo gratuluję!
Dziękuję ;). W najlepszy możliwy sposób – jeśli próbuję kilka razy i dalej tak samo, to ucinam “chorą gałąź” ;).
Jeśli takie decyzje Pani służą, a widzę, że tak, to jest to dobry sposób.
Powinien być ciąg dalszy. Skoro sama modlitwa nie jest warunkiem wystarczającym do osiągnięcia zbawienia, to co jest?
Cykl nie jest wykładem teologii, ale rozprawianiem się że szkodliwymi przekonaniami chrześcijan. Kontynuacja będzie, ale w kluczu cyklu.
Ja nie proszę o wykład teologii, tylko o pewne rozszerzenie tematu, bo w tych praktykach modlitewnych czegoś brakuje. Dlaczego nie wystarczy do zbawienia?
Na temat zbawienia można napisać duży tom z teologii dogmatycznej. Można też wyszukać odpowiednie materiały w internecie.
Pan napisał tekst, a ja sobie sama mam szukać odpowiedzi w internecie. Zatem będę czytać pańskie teksty tylko z czystej ciekawości. Pozdrawiam.
Pani Joanno, tekst dotyczy szkodliwych przekonań chrześcijan. Chętnie porozmawiam na te temat. Mnożenie praktyk pobożnościowych nie jest konieczne do zbawienia. Dla niektórych może być to nawet przeszkodą.
A dlaczego w tekście nie ma słowa o wierze? Przecież łączy się ściśle z praktykami modlitewnymi, przynajmniej powinno tak być.
Bo tekst dotyczy przekonania, że trzeba odmawiać wiele modlitw, by zostać zbawionym, a taki pogląd nie ma uzasadnienia w Ewangelii. Modlitwa powinna wynikać z wiary, a niekiedy nie wynika (o tym też można przeczytać w tekście).