
Bądź najlepszy w narzekaniu
Spotkania towarzyskie Polaków sprowadzają się często do narzekania. Zapytani o to, co u nas słychać odpowiadamy „Stara bida”, albo „Oby nie było gorzej”. Rozmowy starszych osób wyglądają nieraz jak konkurs na to, kto ma więcej chorób i kto się gorzej czuje. Nie jest to oczywiście doświadczenie wszystkich, ale dość często można odnieść wrażenie, że jest w naszej polskiej mentalności coś, co zbyt mocno „każe” nam akcentować braki i niedoskonałości przy równoczesnym zapominaniu o zasobach i sukcesach.
Skąd się to bierze?
Przyczyn takiego stanu rzeczy jest pewnie wiele i trudno byłoby choćby dotknąć ich wszystkich, bo rzeczywistość jest bardzo złożona. Bez wątpienia są ludzie, którzy mają prawdziwe powody ku temu, aby narzekać i dzielić się z innymi swoim nieszczęściem. Tylko, czy ci właśnie ludzie to robią?
Zostawmy ten problem na boku. Spróbujmy natomiast dostrzec jeden z czynników, który – jak się wydaje – ma ogromny wpływ na to, że tak bardzo lubimy koncentrować się na chorobach, cierpieniu i narzekaniu na to, czego nie mamy. Jaki to czynnik? To nasza pasyjna religijność i wywodzące się z niej przekonania, które nam szkodzą. Już tłumaczę o co chodzi…
Mentalność pasyjna
Religia katolicka, a katolicyzm w Polsce bardzo w tym przoduje, kładzie ogromy akcent na przeżywanie Wielkiego Postu. Ten czas w kościele trwa 40 dni (nie licząc niedziel) i jest wypełniony licznymi nabożeństwami, w czasie których rozpamiętuje się mękę Chrystusa i współcierpienie Jego Matki. Mamy więc drogi krzyżowe, gorzkie żale, czy choćby godzinki o męce Pańskiej. Do tego dochodzą inscenizacje pasyjne zwane misteriami Męki Pańskiej oraz wiele innych elementów dewocyjnych. Czas Wielkiego Postu zdaje się być wypełniony po brzegi. Są kościoły, w których codziennie lub prawie codziennie można uczestniczyć w jakimś pasyjnym nabożeństwie.
Gorzej z Wielkanocą
A jak u Polskich katolików wygląda świętowanie Wielkiej Nocy? Choć okres ten trwa dłużej, bo 50 dni, to jednak trudno znaleźć w czasie jego trwania specjalne nabożeństwa w czasie których świętuje się zwycięstwo nad cierpieniem i śmiercią. W niektórych parafiach odprawia się tzw. drogę światła – nabożeństwo na wzór drogi krzyżowej, poświęcone Zmartwychwstaniu – ale są to rzadkie przypadki i jestem pewien, że większość czytelników nawet nie słyszało o takim nabożeństwie nie mówiąc już o uczestnictwie w nim. Inne nabożeństwa tego typu? Nie zanotowano. Radość wielkanocna? Słuchać ją zwłaszcza w czasie procesji rezurekcyjnej, gdy pieśń „Wesoły nam dziś dzień nastał” jest śpiewana w takim tempie, że gdyby nie oczekiwanie na pachnącą swojską kiełbasę na stole, można by popaść w depresję. Trochę się uśmiecham pisząc te słowa, ale czyż nie mam racji?
Powaga i jeszcze raz powaga
Ktoś powie: „No dobrze, ale przecież Wielki Post trwa tylko 40 dni. Czy to aż tak mocno kształtuje nasze życie?”. Zgadza się. Czterdzieści dni to nieco ponad miesiąc, ale problem nie dotyczy tylko tego czasu. Spójrzmy jeszcze na to jak katolicy zachowują się w kościele. Nie widać tam roześmianych twarzy osób, które przyszły się spotkać z Bogiem i tymi, których nazywają „braćmi i siostrami”. Brakuje radosnych pieśni, żart na ambonie należy do rzadkości. To widać nawet po strojach, w których dominują czernie, brązy i beże, bo człowiek udający się na nabożeństwo musi wyglądać poważnie… A głośna niedawno sprawa karmienia piersią dzieci przez matki w kościele? Wielu katolików uznaje to za nie przystające do powagi miejsca…
Jak sobie tym szkodzimy?
Pielęgnowanie mentalności pasyjnej ma niewątpliwy wpływ na to jak zachowujemy się w relacjach społecznych. To, że nie wypada cieszyć się sukcesami, a na pytanie „Co słychać?” nie wypada opowiedzieć o jaśniejszej stronie życia, jest mocno zakorzenione zwłaszcza w starszym pokoleniu. Narzekanie jest naszym sportem narodowym, a pesymizm życiowy cechą naszego społeczeństwa.
Pielęgnowanie takich wartości jest też szkodliwe dla samej religijności. Jest swoistą antyreklamą. Być może w Średniowieczu smutek, cierpienie i łzy były czymś co przyciągało ludzi do kościołów, ale dzisiaj jest to raczej czynnik odpychający.
Życie w obfitości
Katolicy w Polsce zdają się nie widzieć proporcji w Ewangeliach i rozkładzie roku liturgicznego. Wprawdzie jest tam czas na przypomnienie o męce i śmierci Jezusa, ale te sprawy nie powinny zdominować całego przekazu religijnego.
Jezus Chrystus mówi o tym, że trzeba się zaprzeć samego siebie i wziąć krzyż (Łk 9, 23), ale mówi też o życiu w obfitości (J 10, 9). I sam takie życie prowadzi – spotyka się z ludźmi, ucztuje, bierze udział w kilkudniowym weselu, cieszy się i wzrusza. A kiedy pojawiają się u Niego łzy to wtedy gdy śmierć odbiera mu bliskiego przyjaciela, albo ma wizję zburzenia świątyni jerozolimskiej. I nawet w czasie drogi krzyżowej znajduje chwilę, aby pocieszyć jerozolimskie kobiety.
Pomagam ludziom w rozwoju życia chrześcijańskiego w oparciu o Ewangelię. Jeśli szukasz pomocy zapraszam do kontaktu.
Tutaj możesz zapoznać się krótkim opisem tego jak pracuję i ofertą cenową – mentoring.
Tag:narzekanie